poniedziałek, 10 lutego 2014

niedziela, 9 lutego 2014

KOLEJNA CZĄSTKA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. CO SĄDZICIE? PISZCIE W KOMENTARZU.


Cena wolności
„Chcieli być wolni i wolność sobie zawdzięczać. To była ich teraźniejszość, ich młodość. Walczyli wierząc, że to, co robią, ma sens. Dziś historia oddaje im honor, choć latem 44-go nie dbali o zaszczyty…”

***
-Jutro o 17.00 ?
- Jutro o 17.00.
***
Idę przez ulicę. Wokół walają się gruzy. Nagle słyszę alarm: „Łapanka!”. Nie zdążę się już schować. Ustawiam się równo pod ścianą razem z innymi przechodniami. Zapomniałam dokumentów. Podchodzi Niemiec. Wyciąga rękę po papiery.
- Nie mam – mówię.
- Dobrze, jeżeli odpowiesz na moje pytanie, puszczę cię wolno. Byłaś jednym z żołnierzy walczących w Warszawie od sierpnia do października 1944 roku?
Przed oczami stanęły mi wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Osunęłam się pod ścianę i zaczęłam płakać. A Niemiec patrzył na mnie i patrzył…
***
01.08.1944 roku. Godzina 17, godzina „W”. Komendant Okręgu Warszawskiego AK płk Antoni Chruściel, pseu. „Monter”, który ogłosił Powstanie, ruszył do walki. Wcześniej każdy żołnierz musiał złożyć przysięgę. W sumie 23000 powstańców. Słabo uzbrojonych powstańców. Mieli tylko 1000 karabinów, 300 pistoletów maszynowych, 25000 granatników i 1700 pistoletów, a także 60 ręcznych  i 35 karabinów przeciwpancernych. Tak oto tylko co dziesiąty powstaniec był uzbrojony. Kiedy szło się ulicą, było słychać słowa:                                                                                                                            >>Pałacyk Michla, Żytnia, Wola                                                                                                                        bronią jej chłopcy spod „Parasola”                                                                                                                   choć na „tygrysy” mają „visy”                                                                                                                               to Warszawiaki, fajne chłopaki są.<<
63 dni ciężkich powstańczych walk. Ona też odniosła tam swoją rolę. Najpierw działała w konspiracji, potem podjęła walkę w Powstaniu. Akcje, łapanki – już tyle przeszła, tyle przeżyła. Tragiczne dni sierpnia mijały bardzo szybko. Po 63 dniach wszystko było już wiadome. 02.10.1944 roku o godz. 19 padły ostatnie strzały w stolicy. Koniec powstania. Klęska. Za 63 dni wolności trzeba było zapłacić niemałą cenę. Zginęło 16000 cywilów i 20000 powstańców, a pół miliona osób wypędzono z miasta. Warszawa zniszczona w 90%. Wszędzie walały się gruzy.
***
- No i ?  Czekam na odpowiedź! – Niemiec zaczął się niecierpliwić. Chwycił mnie za rękę i podniósł do góry.
- Tak…
- No i po co… Tyle osób zabiliśmy i tak przegraliście. Czy był, więc jakiś sens podejmowania tak nierównej walki ?
- Był… Istnieją takie wartości, którym człowiek powinien służyć bez względu na cenę. – słowa, które wypowiadam, dodają mi odwagi. – Świadomość klęski nie jest tu usprawiedliwieniem bierności. Do takich wartości należy wolność, choć jej wybór może stać się wyborem postawy w jakiej się umiera.
- Święte słowa! – ktoś krzyknął. Padł strzał.
***

- Patrzcie, rana postrzałowa w głowę. Musieli ją złapać. Młoda była. Pochowajmy ją w jakimś przyzwoitym miejscu…